Olesno, Lasowice Wlk, Dobrodzień, Praszka, Gorzów Śląski, Radłów, Rudniki, Zębowice


Temat miesiąca
CENA EURO
Latem Olesno obiegła wieść, że jedno z biur pośrednictwa pracy oszukało swoich klientów. Pośrednik obiecywał legalną pracę za granicą właściwie wszystkim chętnym. Od każdej zgłaszającej się osoby pobierał opłatę na poczet przyszłych wydatków - kosztów wyjazdów i wiz pracowniczych. Wiele osób zapłaciło pośrednikowi po kilkaset złotych. Niestety, nikt nie wyjechał, a całą sprawą zajmuje się teraz policja.
     Nie doszłoby do tego, gdyby nie potrzeba szukania źródeł zarobkowania i brak rozeznania prawnego. Podstawową rzeczą, którą wiedzieć powinien każdy szukający pracy za granicą, jest to, że pośrednictwo pracy w naszym kraju jest bezpłatne. W całej sprawie nie są winni jednak ci, którzy zostali oszukani. O tym, jaki jest rynek pracy w Polsce, wszyscy wiedzą. Tajemnicą poliszynela jest także to, z czego utrzymuje się większość rodzin naszego regionu. O skutkach rozłąki wiedzą dobrze rodziny, w których mężowie i ojcowie większość roku spędzają w Niemczech lub Holandii. Niestety, coraz częściej zdarza się, że oboje rodzice wyjeżdżają, pozostawiając w domach swoje dzieci. Do pracy, zwłaszcza sezonowej, wyjeżdża duża grupa studentów, którzy w ten sposób zarabiają na swoją naukę. Wyjeżdżają jednak także ci, którzy tutaj mają pracę, ale jest ona tak mamie płatna, że aby nie popaść w ubóstwo, opłaca się wziąć nawet bezpłatny urlop i wyjechać dorobić.
     Sposobów na wyjazd jest wiele. Najłatwiej mają ci, których rodziny od lat mieszkają w Niemczech. Wiadomo - rodzina pomoże znaleźć atrakcyjną pracę, zapewni zakwaterowanie. W dobrym położeniu są posiadacze paszportów unijnych - to dla nich jest większość ofert pracy. Wszyscy pozostali mają dużo trudniej i ich oszukać najłatwiej. Potrzeba zarobienia pieniędzy jest tak duża, że często wyjeżdżający godzą się na najtrudniejsze nawet warunki.
     Z fakultetem w rzeźni
     Anna jest studentką. Właśnie kończy drugi fakultet, oprócz tego zdobywa dodatkowe uprawnienia zawodowe. Mimo że jej mąż pracuje, to wydatków jest tak wiele, że bez dodatkowego źródła dochodu byłoby bardzo ciężko związać koniec z końcem. Ponieważ jest posiadaczką paszportu Unii, od kilku lat bez większego problemu znajduje pracę. Najgorsze wspomnienia Anny wiążą się z wyjazdem do pracy do Holandii sprzed kilku lat. Ogłoszenie o pracy znalazła w gazecie. Organizatorem wyjazdu było biuro z Pyskowic. Przed wyjazdem musiała wnieść kilkusetzłotową opłatę. Między obietnicami pośrednika a rzeczywistością była jednak ogromna różnica. Okazało się, że praca dla nich jest, ale nie w Holandii, tylko w Niemczech. Zgodnie z umową zatrudniono ich w gospodarstwie rolnym. Natomiast warunki, w których zakwaterowano pracowników, urągały wszelkim normom i wykraczały poza granice wyobraźni.
     - Umieszczono nas w wielkiej stodole -opowiada Anna. - Z desek zbudowane były boksy, pozbawione okien, w których miało "mieszkać" od 6 do 16 osób. Właściwie jedynym wyposażeniem tych pomieszczeń były trzypiętrowe łóżka. Sześćdziesięciu osobom udostępniono jedną kuchnię, w której stało kilka kuchenek i jedna wspólna lada chłodnicza. : Do łazienki trzeba było maszerować przez podwórze. Były to dwa zagrzybione prysznice. - Ania wzdryga się na to wspomnienie. - Przez tydzień niczego tam nie jadłam - mówi - Po tygodniu znoszenia udręki i płacenia za to lokum po 7 marek dziennie, pracownicy zbuntowali się i zażądali realizacji przedwyjazdowej umowy. Na szczęście postawili na swoim i zostali przewiezieni do Holandii w znacznie lepsze warunki.
     Wielokrotnie Ania została oszukana przez pośredników. - Na przykład w biurze w Polsce oferowano mi pracę przy pakowaniu ciastek, a po przyjeździe do Holandii okazywało się, że praca czeka na nas, ale w rzeźni. Ania ma też bardzo dobre doświadczenia. W tym roku na przykład mieszkała niemal w luksusowych warunkach, w hotelu, w którym wypoczywali Niemcy. Miała stały karnet na basen, mogła korzystać także z innych atrakcji. Gdyby pokazała swoje zdjęcia z tego hotelu, to znajomi mogliby pomyśleć, że była na wczasach.
     Po wielu wyjazdach już wie, że można jechać tylko ze znajomymi, aby nigdy samej nie znaleźć się w opalach. Poza tym wybiera tylko sprawdzonych pośredników i jedzie w sprawdzone miejsca. Wie także, że najuczciwsza zapłata za pracę jest wtedy, gdy pensję wypłaca Holender. Jeśli pośrednikiem jest Polak lub spółka polsko-holenderska, najczęściej wynikają z tego jakieś problemy.
     Wyjeżdżam, bo muszę
     Beata samotnie wychowuje syna. Aby się utrzymać, musi szukać dodatkowych źródeł dochodu. W okresie letnim bierze więc dłuższy urlop i wyjeżdża. Ponieważ nie posiada obywatelstwa niemieckiego,
     od wielu lat załatwia umowę o pracę u tego samego pośrednika. Złości się, że wyjazdy są coraz mniej opłacalne. - Aby wyjechać, musiałam wydać . kilkaset złotych. Zapłacić pośrednikowi, kupić bilet itd. Beata korzysta z oferty biura, należącego do spółki polsko-niemieckiej, której siedziba znajduje się w Opolu. Pracuje w rolnictwie. Ona ma to szczęście, że wie, na co się decyduje. Ci wszyscy, którzy wyruszyli po raz pierwszy, na pewno przeżyli szok.
     - Wyjeżdżam, bo muszę. Gdyby nie sytuacja materialna, nigdy bym się na to nie zdecydowała. Warunki pracy i zakwaterowania w tym miejscu to tragedia -mówi - Jest to prywatne gospodarstwo rolne. Mieszkamy w wieloosobowych barakach. Z Polski zabieramy ze sobą wszystko, nawet worki na śmieci, bo inaczej nie dałoby się tam wytrzymać. 100 osób korzysta z trzech pryszniców. Łazienki to też zbyt szumne określenie - Beata mimo wszystko się uśmiecha - Krany są bowiem pourywane, a kiedy spaliła się żarówka, przez tydzień kąpaliśmy się po ciemku, zanim gospodarz wkręcił nową. W kuchni jest jeszcze gorzej, nie ma ciepłej wody, a jedyny kran to gumowa rurka. Wszędzie pełno robactwa. Aby uniknąć "przyjemności" korzystania z tych dobrodziejstw, w tym roku zabrałam ze sobą swoją kuchenkę.
     - Czy pośrednik w kraju informuje o tym, co cię czeka po przybyciu na miejsce?
     - Ależ skąd - Beata stanowczo zaprzecza -pobiera tylko opłaty, a potem jeszcze z pensji zabiera część za "mieszkanie". Podejrzewam także, że nie płaci za nasze ubezpieczenie. Dopiero kiedy coś się złego dzieje, niemiecki gospodarz dokonuje opłaty za poszkodowanego.
     Siłą na roboty?
     Ktoś może powiedzieć, że Ania czy Beata nie powinny narzekać, bo nikt ich na siłę nie wysyła na roboty. Kiedy jednak będzie się wydawało taką opinię, warto pomyśleć o przyczynach takich decyzji. Piętnować trzeba raczej wszystkich nieuczciwych pośredników, którzy na tym zarabiają wcale niemałe pieniądze. Zdarzają się też trudniejsze sytuacje. Tomek skorzystał z ogłoszenia prasowego, że poszukiwani są niewykwalifikowani pracownicy do Anglii i Włoch. Do Anglii nawet nie dojechał, ponieważ nie udało mu się nawet przekroczyć granicy. Zainwestowane pieniądze (wcale niemałe, bo bilet do Anglii
     kosztuje około 400 zł i jeszcze kilkaset funtów dla biura) przepadły, bo przecież jechał na własne ryzyko. Aby wyjechać, u znajomych zaciągnął długi, licząc na to, że popracuje i odda. Niestety, dziś nie ma ani pieniędzy, ani pracy.
     ***
     Przedstawienie wszystkich pośredników załatwiających pracę za granicą tylko jako oszustów i naciągaczy byłoby nadużyciem . Jest wiele przykładów biur, które rzetelnie wywiązują się ze swoich obowiązków. Renomowane biuro, które przecież nie jest instytucją charytatywną, lecz chce zarabiać na prowadzonym przez siebie interesie, nigdy nie pozwoli sobie na krętactwo, bo wie, że wieści szybko się rozchodzą, a ono nie może tracić swoich klientów, z których żyje. Wiele takich biur dba więc o pracowników. Stały klient takiego biura traktowany jest przez nich szczególnie. Po pewnym czasie korzysta ze znacznych ulg za przejazdy lub też nie płaci w ogóle. Warunki pracy i płacy są też jasno określone i nikt nikogo nie wprowadza w błąd. Wielu pracowników może potwierdzić, że warunki zamieszkania są dokładnie takie, jak się je przedstawia przed wyjazdem. Jeśli obiecuje się kilkuosobowe domki z pełnym wyposażeniem, to po przybyciu na miejsce tak dokładnie jest.
     Zniknięcie takich biur pośrednictwa pracy byłoby wielką stratą dla naszego rynku pracy, bowiem trudno sobie wyobrazić sytuację, w której wszyscy pracujący dotychczas za granicą zgłosiliby się do miejscowego urzędu pracy. Może więc warto pogodzić się z ich istnieniem i korzystać tylko z usług tych, które należycie traktują swoich klientów. Pamiętajmy :europejski, paszport nie zawsze oznacza pracę w europejskich warunkach. Cena euro może być wysoka!
     Renata Jerka (OGP 47 / październik 2002)
     Imiona bohaterów reportażu zmieniono.