Oleska Gazeta Powiatowa. Miesięcznik społeczno-kulturalny. Wydawca: COCON Systemy Komputerowe.

OLESKA GAZETA POWIATOWA
III Festiwal "Nie Zabijaj"
Przywieźli więcej prądu

Prawie 4 tysiące ludzi, 42 zespoły na 3 scenach, kilkanaście godzin muzyki - oj, działo się 2-3 maja w Starym Oleśnie na III Festiwalu "Nie Zabijaj".
       A w pewnym momencie zapowiadało się na katastrofę. Oto ledwie w 3 godziny po rozpoczęciu dyrektor artystyczny festiwalu Tomek Słodki (który uwiecznił swój autograf na każdej wejściówce, ciekawe ile czasu mu to zajęło?) oznajmił z głównej sceny, że nastąpi przerwa, bo za mało jest prądu i muszą go dowieźć.
       Na szczęście organizatorzy przywieźli po kilkunastu minutach więcej prądu i zabawa rozgorzała na całego.
       Na głęboką wodę
      W Starym Oleśnie Organizatorzy festiwalu postanowili rzucić się w tym roku na głęboką wodę. III Festiwal "Nie Zabijaj" zorganizowano bowiem nad jeziorem, w ośrodku wypoczynkowym Anpol w Starym Oleśnie.
       Liczono na przyjazd 2 tysięcy ludzi. Tymczasem do Starego Olesna zawitało dwukrotnie więcej fanów alternatywnej muzyki. Kogo tam nie było: oprócz najliczniejszych rastafarian spotkać było można również punków, rockmanów, hip-hopowców, a nawet skinheadów i dresiarzy.
       Jak podobał się festiwal?
       - Bawimy się świetnie, jest zajeb... eee... jest super, bo chyba nie wolno w gazecie przeklinać? - pytały Ola i Natalia z Kluczborka. Problemów z przeklinaniem nie miała Ania, również z Kluczborka, która wypaliła: - Spierdoliłam z chaty i jest świetnie, ludzie się jednoczą, więc same pozytywne wibracje! Reggae, rock i krishna
       Reggae, ragga , ska, rock (we wszelkiej postaci), dub, dancehall, drum'n'bass, hip-hop - każdy mógł znaleźć coś dla siebie. Na trzech scenach: reggae, rockowej i sound-systemowej zagrały w sumie aż 42 zespoły. Wśród nich byli też nasi: Grin Piss, Flame, No Sun z Olesna oraz Ludzie zza Jeziora, Lethargy z Praszki.
       Nie popisali się Ludzie zza Jeziora, którzy mimo że występowali jako jedni z pierwszych, ledwo trzymali się na nogach, a pijackiego bełkotu wokalisty po prostu znieść się nie dało.
       Rockowa scena w ogóle cieszyła się najmniejszą popularnością. Z pewnością również dlatego, że umiejętności co poniektórych zespołów sprowadzały się do rzężenia przesterowanymi gitarami.
       Najciekawsze wydarzenie muzyczne zdarzyło się jednak w namiocie zgromadzenia Hare Krishna. Wychudzeni krishnowcy godzinami zawodzili sennie mantrę przy akompaniamencie harmonium, bębnów i dzwonków:
       - Hare krishna... krishna hare... rama rama... hare krishna...
       Późnym wieczorem przy harmonium zasiadł nietypowy krishnowiec o posturze gitarzysty hardcorowego i wykonał ponad półgodzinną mantrę w soczyście rockowym wydaniu. Namiot krishnowców w mig wypełnił się młodzieżą, która rzuciła się w ekstatyczne tany. I w ten oto sposób nie na jednej z 3 scen, tylko w namiocie Hare Krishna, objawiła się największa gwiazda festiwalu Nie Zabijaj 2004.
       MD (OGP 66 / czerwiec 2004)

Młodzi o festiwalu "Nie Zabijaj"

Przystanek Stare Olesno!
Muszę przyznać, że z roku na rok zadziwia coraz bardziej, nie tylko swym rozmachem, ale także pomysłowością organizatorów. Trzy sceny, ponad 40 zespołów, świetna zabawa i przyjazna atmosfera.
       W tym roku klimaty muzyczne były bardzo różnorodne, począwszy od reggae poprzez rock, punk rock, metal, gotyk a skończywszy na hip-hopie i dancehallu. Nawet tak wielkie przemieszanie subkultur pozwoliło stworzyć niepowtarzalny klimat. Gdzie się rozejrzeć, można było dostrzec falujące dready rastamanów, nastroszone kolorowe irokezy. Było także sporo metalowców, hip hopowców, skin headów, nawet kilku rude boyów udało mi się wychwycić moim sokolim wzrokiem!
       Scena główna (reggae) pełna znakomitych zespołów najlepiej nagłośniona, przyciągała jak magnes i była najbardziej oblegana. Scena soundsystemowa tętniła własnym życiem, nieustannie wypełniona po same brzegi. Troszkę gorzej zaprezentowała się scena rockowa, czasami zawodził sprzęt nagłośnieniowy, czasami arogancja wykonawców. Ale atmosfera była nieustannie gorąca. Największe wrażenie wywarł na mnie zespół Le Illjah, w ciągu jednego dnia zagrali dwa koncerty jeden na scenie głównej a drugi na rockowej, obydwa koncerty były wyśmienite. Niestety nie sposób było uczestniczyć we wszystkich koncertach.
       To oczywiście nie jedyne atrakcje festiwalu. Przy wejściu każdy otrzymywał dla bezpieczeństwa gumkę :-) Można było zajrzeć do stoiska Klubu Gai, popróbować swych sił na warsztatach bębniarskich Andrzeja "Harry'ego" Łozowskiego. Nie można zapomnieć także o kuchni wegetariańskiej Krisznowców; osobiście nie polecam, ale jeśli ktoś lubi papki warzywne...
       Jeśli w przyszłym roku będzie tak jak 2 maja 2004 r., to zamawiam już dzisiaj bilety!
       PhiltyPHIL

Czy się będzie chciało?
Jako że, jak mi powiedziano, obowiązkiem jest popieranie kultury ziemi oleskiej, pojechałam do Starego Olesna na festiwal Nie Zabijaj.
       W pociągu duszno, wagony przepełnione ludźmi, kanar odpuścił sobie sprawdzanie biletów. W ośrodku Anpol. następna kolejka, tym razem po bilety i do kontroli plecaków. Po kilkunastu minutach, nareszcie jestem w środku. Wcale mi się nie uśmiecha szukanie klasy, znajomych, kiedy dookoła sami nietutejsi, a tubylców nadzwyczaj mało. Przeszłam obok sceny rockowej, pytając o hip-hopową. O dziwo, żaden rastaman z dreadami czy punk z kolczykiem w nosie mnie nie wyśmiał. Pokazali plan ośrodka i wskazali główne punkty obiektu. Chyba nie jest najgorzej, widocznie popularne hasła o tolerancji są używane także w praktyce.
       Godziny na festiwalu wyjątkowo się dłużyły. Nie wiem czy to z nudów, czy dlatego, że festiwal zaczął się już o 13. Przy scenie reggae wciąż ktoś skakał, śpiewał, to stamtąd unosiła się woń spoconych ciał. Główna scena oblegana była z każdej strony, o każdej godzinie. Tłum mieszał się i tworzył kolorową: czerwono-zielono-żółtą całość podskakującą w rytm muzyki.
       Punkt sanitarny przepuścił nas tajną drogą w kierunku sceny, gdzie słychać już było Tomka Słodkiego zagłuszanego przez pierwsze dźwięki gitary i pierwsze dmuchnięcia trąbki. Towarzystwo skakało, ponoć 3,5 tysiąca osób bawiło się tego wieczoru w Starym Oleśnie, choć liczby co jakiś czas skakały w górę, a następnie spadały w dół. Na trasie scena reggae - scena hip-hop w godzinach szczytu trudno było się poruszać. Za to po drugiej (rockowej) stronie jeziora towarzystwo nadzwyczaj się przerzedziło. Kiedy już udawało się przebyć trasę scena główna - wyjście, trafialiśmy na przyczynę korków: Hare Kriszna i ich jedzenie i ciepły napój, który ponoć był zimny i wymagał szybkiego zapicia go wodą.
       Na festiwalu nie zabrakło stoiska, gdzie podpisywano petycje o zakazie transportu koni; były i odpustowe budki z koszulkami, brelokami, pierścionkami, naszywkami.
       Towarzystwo zaczęło się jednak wykruszać ok. godziny 3. Straszne zimno podsycane chłodem jeziora zgarnęło ludzi do baru, gdzie postawienie stopy na twardym gruncie graniczyło z cudem, a świeże powietrze było chyba marzeniem każdego śpiącego tam człowieka. Tomek Słodki wyraził satysfakcję z festiwalu, ale dodał, że nie wiadomo, czy Tomkowi się będzie chciało go za rok znów robić...
       Do domu niósł nas dźwięk radosnej muzyki płynącej z ośrodka, którą słyszałam jeszcze w pokoju, kładąc się do ciepłego łóżka.
       Kasia Kulik


       Przeczytaj, jak było w ubiegłym roku, i zobacz inne materiały o poprzednich festiwalach: tutaj >>>>
Drukuj stronę
     GÓRA