Olesno, Lasowice Wlk, Dobrodzień, Praszka, Gorzów Śląski, Radłów, Rudniki, Zębowice


Zwierzęta na ziemi oleskiej (14)
Jerzyki. Podniebni kaskaderzy.Niewiele jest znaczków z jerzykami...
     Niewielkie, doskonale latające ptaki. Większość życia spędzają w powietrzu, latając małymi gromadkami i świszcząc hałaśliwie. Od świtu do nocy uganiają się za owadami, łapiąc je wyłącznie w locie. Wodę piją w locie, kopulują w locie, i choć brzmi to niewiarygodnie, potrafią również spać w locie! Latają wysoko nad miastami lub śmigają między domami, wyczyniając zawrotne ewolucje. Tryskają energią, lecąc pod wiatr, igrają z nim.
     1
     To kaskaderzy przestworzy - jerzyki (Apus apus), ptaki dość licznie występujące w Polsce i w wielu krajach Europy. Zjadają ogromne ilości much, komarów i wszelakiej owadziej sieczki. Zamieszkują miasta, wysokie urwiska skalne, czasem skraje lasów. Choć budową i lotem przypominają jaskółki (zob. węgierski znaczek z jaskółkami dymówkami), nie są z nimi spokrewnione, pochodząc z rzędu jerzykowatych. Są od nich większe, osiągając 18 cm długości, rozpiętość skrzydeł 42 cm i ważąc 3-5 dag.
     Zjawiają się u nas około 23 kwietnia, na św. Jerzego, stąd ich nazwa. Zimę spędzają w Afryce płd. lub w Indiach. Odlatują tam już w połowie sierpnia, choć ubiegłego roku odnotowałem ich obecność w Oleśnie jeszcze 16 września.
     Wydają się całe czarne z jaśniejszą gardzielą i brązowym odcieniem skrzydeł. Dziób ich jest mały i krótki, o szeroko rozwartej paszczy, ogon długi, widełkowo wycięty, skrzydła długie, wąskie, sierpowate. Nogi jerzyków są bardzo krótkie - ptaki te nie chodzą! Łacińskie Apus znaczy wszak beznogi. Za to mają długie i ostre jak igła pazury, o niezwykle silnym uchwycie (o czym przekonałem się osobiście). To one pozwalają jerzykom czepiać się pionowych ścian i skał tak mocno, że nie odrywa ich nawet wichura. Gniazdują małymi koloniami, wysoko w szczelinach murów, skał i w dziuplach. Budują małe gniazda z sierści i puchu, sklejając je śliną twardniejącą na powietrzu. Ślina salangany, jerzyka azjatyckiego, jest jedynym tworzywem ich gniazd, uchodzących tam za przysmak chętnie jadany przez tubylców.
     Samica z końcem maja składa 2-3 jaja, z których po 18 dniach wykluwają się nagie pisklęta. Prosząc o pokarm, nie otwierają dziobów, jak wróblowate, lecz skubią pióra na szyjach rodziców. Młode pozostają w gniazdach aż 6 tygodni, lecz gdy pod koniec czerwca opuszczają je, stają się natychmiast samodzielne i są w stanie przelatywać swoją normę dzienną wynoszącą, bagatela, 300-500 km!! Jeszcze większym zaskoczeniem są doniesienia dotyczące jerzyków z okolic podalpejskich. Zaobserwowano, że o zmierzchu ich stada wzbijają się hen w przestwór nieba i nikną, by nazajutrz rano znów się pojawić. Nocne obserwacje z samolotu pozwoliły odkryć je na wysokości 1500-200 m. Stada jerzyków w pełnym locie przesypiają noc, traktując bezmiar nieba jak hotel! Osądźcie sami, czy ich nadzwyczajne uzdolnienia nie zasługują na to, abyśmy poznali je bliżej?A tu mamy jaskółki
     2.
     Wśród moich zwierzęcych wychowanków przewinął się też jerzyk ze złamanym skrzydłem. Za pomocą specjalnej łupki unieruchomiłem mu skrzydło na okres 3 tygodni, a chorego musiałem karmić siłą. Za nic nie chciał jeść ani pić. Przyznam, że leczenie tego pacjenta wiązało się z samymi kłopotami. Na początek sam potrzebowałem pomocy lekarskiej, gdy jego ostre pazury wbiły się głęboko w moją dłoń, raniąc mnie dotkliwie. Tak doświadczony brałem go już tylko w dłoń chronioną grubą rękawicą. Wpychałem mu do dzioba muchy na przemian z paroma kroplami wody. Mieszkanie obwieszone było lepami na muchy, które 4 razy dziennie zbierałem. Z pełną satysfakcją i radością zwróciłem rekonwalescentowi wolność.
     Od lat z wytęsknieniem oczekuję przylotu jerzyków. Ledwo przylecą, a dają o sobie znać ostrymi gwizdami: srii-sriii, srii. Moje podwórkowe stadko liczy wiosną 12 jerzyków, a od lipca dzieli się na rodzinne klany - po 5-6 ptaków.
     Latają niezmordowanie od świtu do zmierzchu w każdej dzielnicy Olesna, także wokół zwartej zabudowy centrum. Pobieżnie liczyłem je pary razy i wychodziło mi 300-360 par w Oleśnie, ale mogę się grubo mylić, bo są one zbyt szybkie jak na obiekt spokojnej inwentaryzacji. Obserwując je latami, odkryłem ich tajemnice. Tak jak jaskółki na wsi, jerzyki w miastach latają raz wysoko, raz nisko - nie na pogodę, jak mawiają ludzie, lecz wszędzie tam, gdzie znajdują owady. Stosują przy tym wiele sprytnych forteli.
     Zachodzi ścisły związek pomiędzy występowaniem much i jerzyków. Muchy w miastach garną się do ludzkich odpadków - to przyciąga jerzyki do miast. Podobnie na wsiach - muchy garną się do zwierząt hodowlanych i ich odchodów, a w ślad za muchami jaskółki, które, aby nie tracić energii, gniazdują blisko w chatach i stajniach. Mieszkam nad restauracyjną kuchnią, która ściąga tysiące much. Gdy wyglądam przez okno, obok mnie na murze siedzą gromady leniwych, opasłych much, wdychając zapachy kuchenne i wygrzewając się w słońcu. Jerzyki w dwóch szykach nadlatują ku murowi domu. Pierwsza trójka z głośnym wrzaskiem, przy pełnej prędkości robi zwód 2 cm od ściany, płosząc muchy, które następna trójka łapie w błyskawicznym locie. Następuje runda nad skwerem i zmiana szyku. Później, wraz ze słońcem przenoszą się na ściany zachodnie i uczta trwa do wieczora. Apetyty mają ogromne, co jest zrozumiałe przy ich żywiołowym, długim lataniu. Aż dziw, że ci darmowi sanitariusze nie są wciągnięci na listę płac w magistracie i w oleskim sanepidzie...
     * * *
     Gdy pewnego dnia zalega cisza za moim oknem, wiem, że opuściły nas rozgwizdane, śmigające po niebie jerzyki. Robi się smutniej, i tak jest co roku. Na szczęście jest wiosna. Gdy to piszę, jerzyków jeszcze nie ma, lecz Wy, czytając artykuł, rozejrzyjcie się wokół. Na pewno zobaczycie i usłyszycie jerzyki - prawdziwych kaskaderów oleskiego nieba.
     Andrzej Faliński. (OGP 41 / maj 2002)
     Ilustracje: znaczki ze zbiorów Autora.
     Literatura: A, Haber: Zoologia dla techników leśnych. Warszawa, 1984; F, Sauer: Ptaki lądowe. Warszawa, 1996 s. 128; Z Stromenger: Dziwny świat zwierząt. Warszawa, 1983 s. 283.