Oleska Gazeta Powiatowa - ARCHIWUM
Olesno, Lasowice Wlk, Dobrodzień, Praszka, Gorzów Śląski, Radłów, Rudniki, Zębowice


Zwierzęta na ziemi oleskiej (10-11)
     1) ZAJĄCE SZARAKI W ODWROCIE
     "Ciemne sylwetki na białej płaszczyźnie pól - stukot kołatek, przeciągłe okrzyki: kooota, kooota, bierz go! Nagonka zbliża się. Ostatnie, twardo dotrzymujące szaraki przerażone zgiełkiem, zrywają się, gnajac długouchym pędem na linię lewej flanki myśliwych. Padają szybkie, gorączkowe strzały (...) Rozkład tego polowania wyniósł sto jedenaście zajęcy, przy dwunastu strzelbach, a takie rozkłady w tych latach nie były niczym nadzwyczajnym - wspomina lata 70. Edward Wolewicz w "Łowach niezapomnianych".
     1.
     Te liczby są prawdziwe, a lata 70. były latami "zajęczymi". Potwierdza to prof. A. Haber, pisząc: "Zając szarak (Lepus europaeus) jest w całym kraju najpospolitszym i najliczniej reprezentowanym ssakiem łownym. Największe zagęszczenie jego populacji notuje się w woj. zachodnich. Pod względem gospodarczym zajmuje wśród zwierzyny podstawową pozycję".
     Rzeczywiście, widok upolowanych zajęcy wiszących za oknami i na balkonach, kruszejących na mrozie, był tak pospolity, jak smakowite pasztety zajęcze i combry. A propos: Grzegorz Russak podając przepis na kotlety z combra, wyznaje, że jego ojciec "jeszcze przed wojną" wracał z polowania z 48 szarakami!! ("Łowiec Polski", grudz. 99).
     Na zające polowały od wieków rzesze myśliwych, liczne drapieżniki, kłusownicy, a pomimo to szaraki wychodziły zwycięsko z pojedynków z prześladowcami. Ich bronią był spryt, duża witalność (3-4 mioty w roku, po 2-5 młodych w każdym) oraz sprzyjające im środowisko rozdrobnionego rolnictwa indywidualnego. Zające uwielbiały małe poletka pełne ozimin, poprzecinane siecią miedz, łąk i zagajników.
     Populacje zajęcy podlegały od lat stałym wahaniom mającym odbicie w statystykach łowieckich. Od roku 1950 do 1970 populacja zajęcy wzrastała, aby w sezonie 1974/1975 osiągnąć szczyt. Polscy myśliwi pozyskiwali (czytaj: strzelali) ok. 1 miliona zajęcy rocznie, a w szczytowym sezonie 1,3 mln.!!! Dodatkowo koła łowieckie odławiały rocznie ok. 100 tys. żywych zajęcy na eksport do Włoch i Francji. Później ilość zajęcy w kraju i w Europie systematycznie malała. Niższe były też liczby w statystykach łowieckich i zmniejszała się ilość zajęcy w miotach. W sezonie 1990/91 myśliwi pozyskali 275 tys. zajęcy, w 1997/98 tylko 90 tys.
     Obecnie pogłowie zajęcy jest dramatycznie niskie, a populacje ich w niektórych regionach kraju są zagrożone. Przyczyny tego stanu są złożone, jednak najgorsze okazało się nowoczesne rolnictwo i chemia na polach. To spowodowało, że w sposób niekorzystny zmieniło się gwałtownie środowisko, odbierając zającom z dnia na dzień pokarm i schronienie. Zające zostały zmuszone do zgrupowania się w nielicznych ostojach, co zwiększyło zagrożenie epizootyczne. Ostatnie 10 lat było zdecydowanie niekorzystne z powodu dżdżystej, mokrej i chłodnej pogody sprzyjającej licznym chorobom (tularemia, kokcydioza, wirus EBHS, bruceloza). Choroby te dziesiątkowały stada i doprowadziły tysiące osobników do bezpłodności. Ponadto, nadmierne rozmnożenie się naturalnych wrogów: lisów, jastrzębi, myszołowów, krukowatych, wałęsających się psów, kotów, a także liczne zastępy kłusujących wnykarzy potęgują współczesny dramat zajęczej populacji.
     2.
     Zapytałem moich kolegów i znajomych myśliwych, jak oni widzą problem zajęczej degradacji.
     Jerzy Muszyński (Koło Łowieckie "Brzezina" z Opola, 15-letni staż łowiecki) potwierdza dramatycznie niskie pogłowie zajęcy w powiecie i województwie. Dawne zagęszczenie znacznie przekraczało 200 szt./100 ha. Dzisiaj wynosi 7 szt./100 ha dla naszych terenów i 16szt./100 ha dla pozostałych. Za ten stan wini zatrucie środowiska, choroby, liczne drapieżniki, często chronione prawem, aktywne i zorganizowane kłusownictwo. Brak zajęcy w obwodach zmusił jego koło do ograniczenia polowań, a od 5 lat koło zawiesiło polowania na zające. Strzela się je rzadko w polowaniach na inną zwierzynę - w tym sezonie padły tylko 2 sztuki. W latach 80. i wczesnych 90. rozkłady polowań wynosiły 80-100 i więcej zajęcy. Koło pozyskiwało 150-200 zajęcy plus 60-100 żywych na eksport w jednym sezonie. Pan Jerzy ma na koncie ok. 15 zajęcy i zdobył raz tytuł króla z dwoma zającami.
     Wojciech Gołda (K.L. "Uroczysko" z Olesna, 23-letni staż) jest pewny, że populację zajęcy zniszczyły zmiany środowiskowe związane z mechanizacją i chemizacją oraz odejściem od płodozmianów. Niskie dziś pogłowie zajęcy dobijane jest przez plagę wiejskich psów i kotów. To one mordują większość małych zajączków. Krytykuje absurdalną i nieżyciową ustawę zabraniającą odstrzału tych prześladowców, nawet w ewidentnych przypadkach. Dodatkowo wymienia plagę lisów. Jego koło zaprzestało polowań na zające już 6 lat temu. W tym sezonie pozyskano 8 zajęcy, a w latach 80. i 90. ponad 200-250 szt. i 100 żywych na eksport. Sam, jako myśliwy ma na koncie ponad 30 zajęcy, w tym 3 na jednym polowaniu - wszystkie w latach 70-80. Wspomniał, że są w kole koledzy mający na koncie 100, a nawet 200 zajęcy.
     Udałem się więc tym tropem. Włodzimierz Brzęczek, przewodniczący K.Ł. "Uroczysko" ma 23-letni staż. Rekordzista, wielokrotny król polowań. Jego królewskie, rekordowe rozkłady: 11, 9, 8, 7, 6 sztuk to już historia z lat 80-90. Sam twierdzi, że "to już było i nie wróci więcej". Zdrową i liczną populację zajęczą zniszczyła postępująca degradacja środowiska, a dobijają liczne drapieżniki i kłusownictwo. Z rozrzewnieniem wspomina rekordowe łowy na Kostrzynie (koło "Sokół" z Lublińca) z lat 90. - rozkład: 113 zajęcy przy 17 strzelbach. Łza się w oku kręci!
     Przytoczone tu opinie potwierdzili inni koledzy myśliwi: Henryk Kotecki, Fraciszek Izydorczyk, Andrzej Chałupka, Tadeusz Otrębowicz (wszyscy z Olesna) oraz Jacek Karniewski z K. Ł. "Bażant" z Praszki (których przepraszam, ale brak miejsca nie pozwala na zamieszczenie ich wypowiedzi).
     * * *
     Wniosek z tego jeden: Kochane szaraki, bierzcie się za życie - bo myśliwi są w strachu, że niedługo będzie was można strzelać tylko w obronie własnej.
     Andrzej Faliński (OGP 37/styczeń 2002)
     Ilustracje: znaczki ze zbiorów Autora.
     Literatura: A Haber i zespół: Gospodarstwo łowieckie, Warszawa 1977, s. 67-72; "Łowiec polski" nr 3/2000, s. 11; J. Reichholf: Ssaki, Leksykon przyrodniczy, Warszawa 1996, s. 58-60;E. Wolewicz: Łowy niezpomniane", Warszawa 1996, s. 126-130.




     2) Odważny jak zając?
     Miesiąc temu pisałem o niewesołej sytuacji zajęcy. Dziś zapraszam na bliższe spotkanie z tymi sympatycznymi długouchami. Przeciętny szarak charakteryzuje się bowiem przymiotami, o jakie go zazwyczaj nie posądzamy, ufni stereotypom.
     1.
     Nie chcąc trzymać czytelników w niepewności, stwierdzam od razu: powszechna opinia, ze zające są tchórzliwe i skłonne do ucieczki, jest nieprawdziwa. Rzeczywistymi ich cechami są: ostrożność, przebiegłość i mocne nerwy. Czy pamiętacie słowa piosenki: "Siedzi sobie zając pod miedzą, myśliwi o nim nie wiedzą"? Oddaje ona doskonale sens zajęczej taktyki i sprytu. Zające większą część dnia spędzają przycupnięte w wygrzebanych dołkach (kotlinkach), osłonięte skibą lub miedzą, a kolor ich sierści (turzycy) doskonale je maskuje. Leżąc tam często śpią z otwartymi oczami (trzeszczami), lecz i wtedy łowią uszami (słuchami) każdy podejrzany szelest. Słysząc zbliżającego się wroga, potrafią przetrzymać go aż do momentu odkrycia, zgodnie z zasadą "a nuż się uda?" W momencie odkrycia zmieniają taktykę na "teraz chodu!" i strzelają ciałem w powietrze niczym pocisk, błyskawicznie uciekając.
     Dzięki silnym i długim tylnym nogom (skokom) i dużemu sercu mogą bardzo szybko i wytrwale biegać. Są więc sprinterami i długodystansowcami. Uciekając, rozwijają prędkość do 90 km na godzinę, robiąc przy tym imponujące skoki, uniki, zygzaki i koła. Ścigane, potrafią biec ze stałą prędkością 50-60 km przez długi czas. Pokonując przeszkody, skaczą w dal 3 do 5 m, a wzwyż do 2m. Wody unikają, lecz gdy wpadną do niej, doskonale pływają.
     Żerują o świcie, zmierzchu a nawet nocą. Ich pokarmem są trawy, chwasty, zioła, ruń ozimin, siano, owoce, grzyby, pączki i pędy, młoda kora drzew i krzaków, w tym często owocowych. Wracające z żerowisk zające robią wszystko, aby wróg zgubił ich trop. W tym celu wykonują dwie, trzy pętle, przechodzą po swoich własnych śladach w tę i z powrotem, a na koniec robią wielki skok w bok, zwany taktycznym kominkiem. Manewr ten daje efekt nagłego urwania się tropów.
     Zające żyją samotnie, pod gołym niebem, jedynie w okresie rozrodczym tworzą pary. Ich gody (parkoty) trwają od połowy stycznia, ciągnąc się z przerwami do sierpnia. Oznaką godów są gonitwy weselne, w czasie których samce (gachy) uganiają się za samicami. Nierzadko za jedna samicą biega kilku konkurentów, toczących zaciekłe walki. Pierwsze zajączki (marczaki) rodzą się w marce silne i żwawe, z otwartymi oczyma i pokryte futerkiem, inaczej niż króliki. (Takiego marczaka widzimy na reprodukcji węgierskiego znaczka). Ich ciało nie ma zapachu, wiec siedząc cicho w gnieździe są w miarę bezpieczne. Matka opuszcza je zaraz po porodzie, powracając nocami i karmiąc je mlekiem raz na dobę. Zajączki są bardzo wrażliwe na przemoczenie i często giną w czasie roztopów. Często padają ofiarą licznych wrogów, ale jeśli już uda im się dorosnąć, ważą 2,5 do 6 kg i żyją zwykle 5-6 lat.
     2.
     Wychowani na filmach "Wilk i zając", w których wiele uciesznych scen wzięto z życia, na pewno uwierzą w historię, która zaprzecza zajęczej tchórzliwości. Pewien zając zaatakował konia, który parskaniem zakłócał mu sen na łące - podbiegł do konia i drapnął go w nos. Koń uciekł w popłochu, a szarak ułożył się do snu w ulubionym miejscu. (M. Kozłow: "Niezwykli sąsiedzi").
     I jeszcze jedna historia. Przed laty wraz z kolegą goniliśmy zająca buszującego na działkach. Zagoniony w róg wysokiego płotu zdesperowany szarak oddał skok życia .... prosto w kolegę! Skokowi towarzyszył przeraźliwy krzyk (kniazianie), a impet uderzenia wywrócił kolegę. Z trudem cuciłem go z omdlenia. A zając? Po nim ani śladu - odbiwszy się od ofiary przeskoczył 2,5-metrowy płot! Tak bojowe bywały ongiś zające - a dzisiaj?
     Wędrując po oleskich polach, trudno zaleźć zajęcze tropy na śniegu, a co dopiero zobaczyć żywego zająca. Jednak pamiętacie, gdy przed 20, 30 laty na wszystkich polach naszego powiatu zajęcze tropy tworzyły gęste ścieżki znaczone bobkami i moczem. Albo te lutowe szaleńcze gonitwy godowe? Na jednym polu po Wojciechowem, Łowoszowem lub Wysoką hasało po kilkanaście szaraków naraz.
     W latach 70. uczestniczyłem często w bezkrwawych łowach na zające. Organizatorami tych polowań były koła łowieckie "Darz Bór" i "Gwardia" z Olesna. Byłem opiekunem młodzieży z Liceum Ogólnokształcącego w Oleśnie i chodziliśmy razem w nagonce po okolicznych śnieżnych polach, od Olesna pod Wachów, Wysoką i Grodzisko. Linie ogniowa myśliwych zastępowały długie sieci, w które wpadały uciekające przed nami zające. Było ich bardzo dużo - z jednego miotu pozyskiwało się do 40 sztuk
     Złapane szaraki łowczy wyciągali z sieci i umieszczali w pojedynczych skrzyniach, które wysyłano wówczas do Włoch. Nie było rozlewu krwi, lecz do dzisiaj pamiętam przejmujące, częste kniaziania śmiertelnie wystraszonych, wyciąganych z sieci zajęcy. Na szczęście nie wszystkie zające lądowały w sieci. Stare, doświadczone koty potrafiły znaleźć drogę ku wolności, i to mnie cieszyło.
     Zajęcy z latami ubywało, a degradacja ich środowiska postępowała i ... przyszły nowe czasy. Dlatego trudno, aby jak dawniej po oleskiej ziemi hasały zające, gdy statystycznie jest ich 7 sztuk na 100 ha, a było 200-300. Takie są smutne fakty, będące znakiem czasu - czasu niekorzystnego dla zajęcy i dla nas, ludzi. Dlatego życzmy sobie z początkiem nowego roku, abyśmy razem, zające i my, wyskoczyli z tego dołka.
     Im prędzej, tym lepiej.
     Andrzej Faliński (OGP 38/luty 2002)
     Ilustracje: znaczki ze zbiorów autora.

GÓRA