Oleska Gazeta Powiatowa
Olesno, Lasowice Wlk, Dobrodzień, Praszka
Gorzów Śląski, Radłów, Rudniki, Zębowice
PROSNA I PRZEMYTNICY

Wypływająca z okolic Wolęcina Prosna jest małą rzeką, niekiedy nie zaznaczaną na mapach całej Polski. Geograficznie i przyrodniczo jest dobrze opisana, a ma swoją bardzo bogatą historię, zwłaszcza w okolicach Gorzowa Śląskiego.
I.
Przez kilkaset lat ta niepozorna Prosna przepływająca koło Gorzowa stanowiła część granicy oddzielającej Śląsk od polskich ziem.
Zanim stała się taką granicą była obszarem osiedlania się ludzi jeszcze w przedhistorycznych czasach. Wskazują na to liczne przedwojenne i powojenne wykopaliska i znaleziska. Z wyjątkiem nadrzecznych łęgów okolice porastały olbrzymie lasy. W historycznych czasach do rzeki dochodziły lasy śląskiej Przesieki, a właściwie jej północnej odnogi.
Dla handlu, między odległym Wrocławiem i Krakowem wielkie znaczenie miała droga przecinająca rzekę w tych okolicach właśnie. Kupcy podróżowali etapami przez Oleśnicę, Namysłów, Kluczbork - Prosnę przekraczali w Zawisnej przez bród na tej rzece. Gdybyśmy teraz jechali z Zawisnej i nie skręcali w stronę Gorzowa, a jechali nieco na prawo i dalej, prosto w stronę Kluczborka, to jechalibyśmy tym pradawnym szlakiem w stronę Wrocławia.
Po kilkuset metrach dojechalibyśmy do skrzyżowania dwóch polnych dróg. Nieprzypadkowo przy tym skrzyżowaniu stoi przydrożny krzyż, bo to miejsce krzyżowania się tego szlaku solnego ze szlakiem wiodącym z Olesna przez Gorzów do Byczyny, Bolesławca i Kalisza.
Były to piaszczyste szlaki wiedzione suchszymi miejscami, najczęściej pagórkami, a z tego oleskiego widać było Prosnę. Te szlaki handlowe nie były też zbyt bezpieczne, bo prawdziwych zbójców na drogach nie brakowało. Na pewno rzeka nieraz widziała krwawe bitwy ze zbójami wykorzystującymi do rabunków trudny moment przechodzenia brodu.
II.
Lasy Przesieki przerzedzone zostały nieco w czasach osadnictwa, gdy wabiono ludzi z zachodu Europy bogactwami Śląska i licznymi przywilejami. Ziemie nad Prosną nie należały do najbogatszych, przy tym były na peryferiach Śląska, więc osadników nie było zbyt wielu Książęta śląscy zabiegali o osadników zwłaszcza po najazdach Tatarów. Wtedy powstało wiele śląskich miast i osad, a jedną z osad był Gorzów założony prawdopodobnie w 1241 roku. Gródek wzniesiono na wzgórzu, tam gdzie teraz stoi plebania w Gorzowie.
Wzgórze było nieco większe i sięgało za obecna ulicę Byczyńską. Otoczone palisadą opadało do fosy od strony Prosny i odległej Byczyny. Przez fosę przerzucony był zwodzony most, którego resztki odkopano kilka lat temu przy budowie miejskiej kanalizacji. Dalej rozciągały się mokradła, które obrońcy mogli łatwo przekształcić w nieprzebyte, zalewając je wodą ze stawów. Te mokradła zostały osuszone dopiero w osiemdziesiątych latach zeszłego stulecia przy budowie drogi do Praszki, i nieco później linii kolejowej.
Wróćmy jednak do przeszłości Prosny, stanowiącej od czasów Kazimierza Wielkiego naturalną granica oddzielającą Śląsk od polskich ziem. Ta granica nie była silnie strzeżona, a wymiana handlowa i rożnego rodzaju kontakty były liczne i żywe. Oprócz kupców przez Prosnę swobodnie przechodziły także duże grupy wojsk i pospolitych rabusiów, niezbyt się zresztą różniących w tamtych czasach.
W czasach wojen husyckich Dobko Puchała z Kluczborka łupił kościoły, klasztory i katolickie dwory .Ze zdobyczą często przekraczał bród w Zawisnej, sprzedając w Wieluniu swe łupy.

Potem mieszkańcy Byczyny, Gorzowa i Kluczborka uskarżali się na czyste wypady polskiego rycerstwa najeżdżającego śląskie ziemie. Podobne lamenty na Ślązaków można było słyszeć po polskiej stronie.
III.
Te pograniczne ziemie były nadal mocno zalesione i słabo zaludnione. Po podboju Śląska przez Fryderyka II Wielkiego zwycięskie Prusy przystąpiły do budowy przemysłu i kolonizacji Śląska, zwanej zresztą kolonizacją fryderycjańską. Nad Prosną, w Pawłowicach, Jastrzygowicach ,okolicach Gorzowa i Krzyżanowicach wybudowano nieduże huty żelaza. Wydobywanie rudy darniowej poszarpało łęgi w dolinie rzeki, a koryto Prosny przegradzano i kierowano do stawów przy rzece. Huty miały napęd wodny i te prace inżynieryjne zmieniły nawet bieg rzeki, nieco ją prostując. Z czasem przy hutach wyrastały hałdy żużlu, używanego w budownictwie inwentarskim i do utwardzania dróg.
Wycinano odwieczne lasy, bo z drewna produkowano węgiel drzewny, którym opalano hutnicze piece. Nastał później czas koksu i to był kres hutnictwa nad Prosną. Nie był to koniec trzebienia lasów, bo koleją do Olesna wywożono do śląskich kopalń drzewo zwane kopalniakami.
IV.
W XIX stuleciu nurt Prosny stał się taką granicą, jak my to teraz pojmujemy. W 1835 roku w Kaliszu ustalono przebieg granicy, niewzruszony aż do 1939 rok. Granica można było przekraczać w oznaczonych miejscach, gdzie ściągano cło. Po obu stronach granicy wytworzyły się inne systemy gospodarcze, podatkowe i odmienne ceny. Ziemie śląskie rozwijały się szybciej, stając się bogatsze, a wyroby przemysłowe były tam lepsze i tańsze. Z kolei rolnicze produkty były tańsze z drugiej strony Prosny. Z Polski nocami pędzono przez Prosnę bydło i konie, a ze Śląska przemycano rożne wyroby przemysłowe.
Na Śląsku ceniono polskie wędliny i równie dobrą, co i tania polską wódkę. Nierzadki był widok przemytnika nocą przemykającego przez Prosnę wraz końmi objuczonymi bydlęcymi pęcherzami pełnymi gorzałki i pętami kiełbas.
W Praszce stacjonowali Kozacy pilnujący granicy po tamtej stronie. Po tej pruscy celnicy początkowo urzędowali w Gorzowie, tuż za dzisiejszym zespołem szkół, u wylotu ulicy przy Prosnie. Potem celników przeniesiono do Zawisnej i tam odprawiano towary. I po tej, i po tamtej stronie granicy nie było zbyt wielu strażników, z czego cieszyli się przemytnicy. Niemieccy celnicy podziwiali wielki zapał Rosjan, ścigających przemytników opuszczających polska stronę i leniwo tropiących przemytników ze Śląska. Niepomierne zdumienie pruskich urzędników budził fakt rekwirowania gorzałki i wędlin przez Rosjan na ich własny, a nie państwa użytek. Niejednokrotnie już na granicy Rosjanie raczyli się zdobyczą, nie dbając wcale o interes państwa rosyjskiego.
Ale nawet przy największych wysiłkach rekwirowano drobną część przemytu. Z drugiej strony na Śląsku, tuż przy granicy, kupcy narzekali na nikłą sprzedaż wódek. Przemycana była niezłej jakości i o połowę tańsza. Chyba właśnie przemyt był najszybciej rozwijającą się dziedziną gospodarki przygranicznych ziem aż do I Wojny światowej. Przemytnicy zadziwiali wprost niezwykłymi sposobami uprawiania swego procederu. Każdy sposób był dobry, nawet wyjazd strażaków do pożaru po drugiej stronie granicy.
Wiele ciekawych historii mogłaby nam opowiedzieć ta niepozorna rzeka o tak bogatej przeszłości. A może jest przed nią jeszcze lepsza i naturalnie inna przyszłość?
Bolesław Gierczyk